"Ten rodzaj miłości nigdy nie umiera. Więc nie próbuj jej niszczyć, bo jeśli to zrobisz, zniszczysz samą siebie."

niedziela, 22 stycznia 2012

Mów mi Lana.

Bez zbędnych wstępów - oto pierwszy rozdział naszej opowieści :)
__________________________________________________________________





-Kropka. - Powiedziałam sama do siebie i z uśmiechem odłożyłam pamiętnik za obraz nad łóżkiem. Taka tajna skrytka. Spojrzałam na budzik - wskazówki zbliżały się nieubłaganie do cyferki 6. Wygramoliłam się z łóżka i narzuciłam kimono. Potężnie ziewnęłam i wybierałam numer do Ann, by ją...
-LAAANAAAA!!!! WSTAWAAAAAJ!!!!!! - Jak zwykle. Tata przerwał mi w tak ważnym momencie. 
-JUŻ WSTAAAAAŁAAAAAM !!!! - Odwrzasnęłam i usłyszałam w słuchawce oburzoną Annie. Chyba już odebrała kiedy się darłam...
-Czy tobie do reszty odbiło ??!! Są wakacje !!! A ty mnie budzisz na 4 godziny przed otwarciem Grilla ??!! - Chciałam się zacząć śmiać po "są wakacje", ale dałam jej skończyć.Miło usłyszeć, że polubiła jedyną kawiarnio-baro-restaurację w mieście.
-Mylisz się, kochana. Pierwszy września. Poniedziałek. Grilla otwierają o 9. I - tak poza tym - pierwszy dzień szkoły. Na ósmą. Przyjadę po ciebie o... Powiedzmy 7.30.
-Ale ! - Wydała z siebie nieartykułowanie warknięcie i... - NO dobra...
Odłożyłam telefon na komodę i w podskokach poszłam do łazienki. O taak. Gorący prysznic był tym, czego potrzebowałam. Wysuszyłam włosy, umalowałam oczy i nałożyłam balsam do ust. Nienawidzę szminek. Ugh. Ann nie potrafi się bez nich obejść, a ja od czwartej klasy podstawówki, kiedy to zjadłam szminkę mojej mamy, nie mam ochoty ich nawet oglądać. Podwójne ugh. Spojrzałam w lustro. No cóż, narzekać nie mogę. Włosy ułożyły się w jedną, długą falę. Miło, że wreszcie współpracują z lokówką. Moje szare oczy prezentowały się dość przyzwoicie w delikatnym, brązowym smokey. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją na oścież. Krótki rzut oka na zegarek - 6.30. Mam jeszcze czas. Wyciągnęłam i ubrałam kremową, zwiewną koronkową bluzkę, jaśniutkie szorty i karmelowe kozaki.
Jeszcze raz zerknęłam na siebie w lustrze i zeszłam na dół razem z telefonem w kieszeni i torbą na ramieniu.
-Lana... Pospiesz się dziecko następnym razem. - przytuliłam tatę i zmierzłam powoli do wyjścia z jabłkiem w ręce.
-Żaden problem. Zagadałam się z Annie. To ja idę. - Miałam już wychodzić, ale nie udało mi się...
-A ty gdzie ? Bez śniadania ? - Skrzyżował ręce i popatrzył na mnie spod ciemnej brwi.
-Tak. Spóźnię się, tatku. - Prawie biegłam do samochodu. - Paa !!
Uff. Udało się. No to jadę. Odpaliłam silnik i pojechałam do domu Ann. Ciekawe, czy ktoś nowy trafi do nas do szkoły... Może jakiś przystojniak... Fajno by było...
-Otwierasz te drzwi czy nie ? - Ann dobijała się zza okna wozu. Aż tak się zamyśliłam ?
-Wsiadaj.
-Ładnie dziś wyglądasz, wiesz ? - Powiedziała moja towarzyszka po paru chwilach milczenia. Spojrzałam na nią z ukosa. - No co ? Chyba powinnam usłyszeć magiczne słowo. - Uśmiechnęła się do mnie w swój cudny sposób i się rozkleiłam.
-Dzięki. Wybacz, po prostu.. Ciężko mi trochę. O proszę, już jesteśmy ! - Wysiadłam z auta i nałożyłam na usta uśmiech numer 5.
- No to podbijmy tą szkołę. Znowu. - Powiedziała z wyraźnym sarkazmem Annie.
-Dokładnie. Znowu. - Zablokowałam drzwi auta i ruszyłyśmy do szkoły.
Ze wszystkich stron dało się słyszeć hej !, cześć !, jak leci ? kierowane do nas. Odpowiadałyśmy na większość. Cóż. Ann odpowiadała. Ja odpowiedziałam na zaledwie pięć słownie. Na resztę uśmiechem do górnej ósemki. 
Weszłyśmy do środka. Moim oczom ukazała się cała masa nowych ludzi, już próbujących się mi podlizać. Czułam się jak jakaś gwiazdka reality-show, czy coś. Podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam duży karton, pełen segregatorów i flamastrów różnej wielkości. 
-Co to ? - spytała z wyraźnym zaciekawieniem Ann.
-Humble chciał, abym zajęła się imprezą z okazji powitania jesieni. - Ann już zaczęła się uśmiechać.
- Mmmm. W tym roku też zostaniesz królową jesieni ? A potem zimy, wiosny i lata ?
-Przestań... To głupie... Wiesz, że to nie ma dla mnie żadnego...
-UWAGA UWAGA ! - Moje wywody przerwał głos pani Dembsey z radia szkolnego. Dałam znak Ann, żebyśmy poszły do klasy. - PRZEZ WAKACJE GŁOSOWALIŚCIE NA PRZEWODNICZĄCEGO SZKOŁY. - O nie. Nie teraz. Przyspieszyłam kroku i ledwo znalazłam się w klasie pełnej przyjaciół, usłyszałam - NAJWIĘCEJ WASZYCH GŁOSÓW ZDOBYŁA..... HELENE LOW !!!!!! GRATULACJE HELENE !!!!- I tyle. Wszyscy zaczęli mi gratulować, z grzeczności dziękowałam.
-Helene ! Jak dobrze, że jesteś. Dobrze się składa, że jesteś przewodniczącą szkoły. Jestem pewien, że dobrze pokażesz naszą kochaną placówkę dwóm nowym kolegom. Przelecieli do nas aż z Francji. Jestem pewiem, że ich polubisz.- A oto i Humble.Człowiek nadużywający słowa dobrze.
-Oczywiście, proszę Pana. Przyniosłam też te materiały, o które Pan prosił. - Pokazałam mu karton i poszłam do swojego biurka.
-Dobrze ! - musiał to dodać, oczywiście że musiał...
Usiadłam na miejscu i czekałam na dzwonek prowadząc prozaiczne rozmowy z przyjaciółmi.
-Lana! Czemu mi uciekłaś ? - zapytała zziajana Ann. - Szukałam cię wszędzie! 
- Temu. - Nie zrozumiała. Wzruszyłam ramionami. Wszyscy mi gratulują. Nie ma powodu do dumy. Każdy wiedział, że wygram. To okropne...
DRRRRRRYYYYYYYYYN. - nareszcie. I znów Humble rozpocznie swą mową, i przetrzyma nas na przerwie, by coś zdać. Jak co roku. Jak ja kocham biologię... Ugh.
-Witajcie po wakacjach, kochani. Dziś zaczniemy nieco inaczej - a to ci niespodzianka - Powitacie nowych uczniów w klasie. Damiena i Jeremiego Sauveur. - Podniosłam głowę znad biurka gotowa wstać i powitać nowych uczniów z entuzjazmem. Wtedy ich zobaczyłam. Dokładniej mówiąc, oni zobaczyli mnie, a ja złapałam ich spojrzenie. Dokładnie to tego w czarnych włosach.
Miałam ochotę krzyknąć.


___________________________________________________________

Dziękuję Wam kochani za to, że czytacie i jesteście tu :)

Czytam = komentuję. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz