"Ten rodzaj miłości nigdy nie umiera. Więc nie próbuj jej niszczyć, bo jeśli to zrobisz, zniszczysz samą siebie."

sobota, 11 lutego 2012

Jestem Damien.

Podniosłam głowę znad biurka gotowa wstać i powitać nowych uczniów z entuzjazmem. Wtedy ich zobaczyłam. Dokładniej mówiąc, oni zobaczyli mnie, a ja złapałam ich spojrzenie. Dokładnie to tego w czarnych włosach.
Miałam ochotę krzyknąć...


____________________________________



  Dokładnie wiedziałam, jak wyglądam. Szeroko otwarte oczy, rozwarte usta, rozszerzone źrenice. A on... Czyste zainteresowanie w tych cudownych, błękitnych oczach, delikatny uśmiech na pięknych ustach i..
Auch ! Co do jasnej... Kto mnie kopie ?! No tak. Ann. Na szczęście pomogło mi to. Wiedziała, jaką mam minę. Na szczęście siedzę w trzeciej ławce, więc nikt się na mnie nie gapił kiedy ja byłam... Cóż. Zajęta. Opamiętałam się w sekundę i gotowa byłam czynić powinności przewodniczącej - powitać nowych uczniów. Uściskiem dłoni. O nie.
- Jeremy, Damien, poznajcie Helene Low, nowo wybraną przewodniczącą naszej placówki. - Wstając, dyskretnie wytarłam ręce w spodenki. Szłam równym tempem, z gracją nabytą na lekcjach u panny Flowers. 
- Hej. Miło Was widzieć w naszej szkole. Cieszymy się, że wybraliście właśnie tą, zwłaszcza, że to jedyne liceum w mieście. - Dowcip - jest. Piękny uśmiech - jest. Rozbawieni słuchacze - są. 
- Jak widać był to dobry wybór. - Czarnowłosy uścisnął moją drobną i smukłą dłoń. Wydawała się być stworzona do trzymania przez jego ręce.
- Jestem Damien. Miło mi cię poznać, Helene. - Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i z żalem wyjęłam dłoń z jego uścisku. 
Podeszłam do drugiego chłopaka. Wydawał się nieco młodszy od Damiena. Lub inaczej. Damien wydawał się starszy od nas. Tak. To bardziej pasuje. Uśmiechnęłam się do zielonookiego i podałam mu dłoń. - Hej. miło mi cię poznać.
- Dziękuję i wzajemnie. Jestem Jeremy. Ale możesz mi mówić Jer. -był uroczy. Jak szczeniaczek z puchatymi uszkami. Tak, dokładnie w ten sposób. Po prostu nie można było przestać się uśmiechać patrząc na niego. Po chwili na ziemię przywołał mnie głos Humble'a.
- Helene, mam nadzieję, że w tym tygodniu zajmiesz się naszymi nowymi uczniami. Jestem pewien, że dobrze wykonasz swe zadanie, a nawet ich zajmiesz po szkole. - uśmiechnął się wyczekująco, a w międzyczasie chłopacy w klasie zaczęli chichotać.
- Tak, Lana ich na pewno zajmie. - dodał Luke, mój były. - Na dłuuugie godziny. -  Teraz chłopacy nie wytrzymali i wybuchnęli śmiechem. Kątem oka zarejestrowałam jednak zawiść Luka kierowaną w stronę Damiena. Odwróciłam się do Damiena. Wyglądał, jakby wiedział, że źle o nim myśli. Dziwne. Bardzo dziwne. Uśmiechnął się do mnie, więc odwzajemniłam uśmiech. Ale wyszedł z tego tylko jakiś grymas. 
- Cóż, Helene. Chciałbym, abyś pomogła naszym nowym uczniom znaleźć miejsce w sali. Czy możesz. - Humble czekał na moją odpowiedź z durnym uśmieszkiem na twarzy. Spojrzałam na braci raz jeszcze.
- Oczywiście, panie Humble. Proszę, tam są miejsca. - Wskazałam braciom dwie ławki. Jedną po mojej lewej i jedną po mojej prawej. - Rozgośćcie się. - Usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na Luka. W jego wzroku było coś, czego nie mogłam odczytać. Patrzył na mnie z, jakby... Smutkiem.
- Hej, wszystko w porządku ? - usłyszałam głos Damiena. Odwróciłam się do niego. Wydawał się być zmartwiony. Musiałam zrobić głupią minę, bo się uśmiechnął. - Wydawałaś się czymś zasmucona, więc spytałem, czy wszystko w porządku. Więc ? - wyglądał naprawdę na zmartwionego. 
- Tak, wszystko OK. - Pan Humble zaczął swój wykład. Otworzyłam zeszyt. Wyleciała z niego kartka zapisana pięknymi, kształtnymi literami. Przeczytałam szybko wiadomość napisaną po francusku zaadresowaną do " Heleny ". 


Heleno,
gdy twe spojrzenie spotkało oczy moje,
zostałem zauroczony przez Ciebie.
Teraz pragnę jedynie zobaczyć się z Tobą
w miejscu wiecznego snu.

Zobaczmy się przy Aniele o godzinie duchów.


Byłam przerażona. 
     Na ostatniej lekcji przeczytałam list jeszcze parę razy, by upewnić się, że wszystko dobrze zrozumiałam. Niestety, nie myliłam się. Ktoś chce się ze mną spotkać na cmentarzu o północy. W samym środku starej części cmentarza, przy starej figurze anioła. Zaczęłam się trząść.
Nagle zadzwonił dzwonek. Podskoczyłam na krześle i szybko się spakowałam. Włożyłam kartkę do kieszeni i zarzuciłam torbę na ramię. Zmierzając do drzwi zatrzymała mnie silna ręka. Obróciłam się gwałtownie i zdusiłam okrzyk. 
- Poważnie, Helene. Co się stało ? Cały czas się trzęsłaś. - Z niedowierzaniem patrzyłam na Damiena. - Nie patrz tak. Naprawdę, powiedz mi. Co się stało, że się tak zdenerwowałaś ?
Westchnęłam. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Nie chciałam też kłamać. Damien robił się niecierpliwy. 
- Nic się nie stało. Po prostu było mi zimno. - uśmiechnęłam się, by rozwiać jego wątpliwości co do mojej wersji wydarzeń. - A poza tym czas na wycieczkę. Gdzie jest Jer ? - Zaczęłam się rozglądać. Nagle znalazł się tuż za mną. - O wilku mowa. Chodźmy. - Poprawiłam włosy i ruszyłam przed siebie. Bracia szli za mną. Opowiedziawszy im, gdzie co jest, a po tym, jak zarzekli się, że i tak nigdzie nie trafią, obiecałam im pomagać przez jakiś czas wszędzie trafić spojrzałam na ich plan.
- Chwila, chwila. Jak to możliwe, że obaj macie wszystkie lekcje ze mną ? - podejrzane, zwłaszcza, że przez 3 lata liceum im. Einsteina nie spotkałam się z czymś takim.
Jer spojrzał na Damiena, a ten tylko kiwnął głową. 
- Mamy swoje sposoby. - uśmiechnął się i pocałował mnie w dłoń. - Do zobaczenia jutro, mon cher
- Pa. - stałam chwilę na korytarzu. Poczułam, że telefon w kieszeni zaczyna brzęczeć. 

Grill o 6  ? A.

Szybko odpisałam, ze nie mogę iść. Mam nadzieję, że zdążę coś wymyślić do północy...



9 godzin później...


Stałam pod figurą anioła na cmentarzu. Obejrzałam się dookoła, by sprawdzić, czy tajemnicza osoba się zjawi. Nagle usłyszałam trzask łamanej gałązki. Obróciłam się gwałtownie. Poczułam uderzenie w głowę i jedyne co ujrzałam, to świecące złote oczy. 




 ________________________________






~helene

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz