"Ten rodzaj miłości nigdy nie umiera. Więc nie próbuj jej niszczyć, bo jeśli to zrobisz, zniszczysz samą siebie."

niedziela, 11 marca 2012

"Zrozumiano."

  Heeeej !!!!! Witam wszystkich i zapraszam do czytania nowego rozdziału oraz - komentowania !


_______________________________________________________


Stałam pod figurą anioła na cmentarzu. Obejrzałam się dookoła, by sprawdzić, czy tajemnicza osoba się zjawi. Nagle usłyszałam trzask łamanej gałązki. Obróciłam się gwałtownie. Poczułam uderzenie w głowę i jedyne co ujrzałam, to świecące złote oczy. 


 __________________________________________________


  Wszystko mnie bolało. Każda część mojego ciała wołała o Apap. Po chwili dotarł do mnie dość dziwny dźwięk - rytmiczne pik, pik, pik. Dziwne. Taki dźwięk na cmentarzu ? Mniejsza z tym. Trzeba iść do domu. Odetchnęłam głębiej i poczułam w nosie jakieś plastikowe coś. 
- Ugh. - Podniosłam dłoń do nosa i po paru próbach udało mi się zdiagnozować, że to coś da się wyciągnąć. 
- Nawet o tym nie myśl. - Ni stąd ni zowąd odezwał się Damien. - Powiesz mi może, dlaczego tu jesteś ?
Otworzyłam oczy. Szpital. Jestem w szpitalu. Aha. Chwila.... ŻE CO ??!! Jak ojciec się dowie, że tu jestem... Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki będzie zdenerwowany tą całą sytuacją. Szczególnie, że mam chyba zabandażowaną głowę. Spróbowałam się podnieść, ale zatrzymała mnie dłoń Damiena. Gdyby wzrok mógł zabijać, już by płonął. 'Nie ma lepszego sposobu na samobójstwo niż sprzeciwianie się Helenie Low', jak to mawia Annie.
- Lepiej odpoczywaj. - Rzuciwszy ostatnie mordercze spojrzenie na mojego opiekuna opadłam na poduszkę z jękiem. Starałam się grzecznie leżeć i przypomnieć sobie powód mojej wizyty w szpitalu i źródło rany na głowie. Po paru próbach odświeżenia pamięci rozbolała mnie głowa. Postanowiłam porozmawiać z moim towarzyszem. Co ciekawe, gdy na niego spojrzałam wydawał się bardzo przejęty moim losem. Jak zwykle w jego towarzystwie - a szczególnie pod jego spojrzeniem - zarumieniłam się, na co on roześmiał się cicho. Uśmiechnęłam się wbrew sobie i odwróciłam się na drugi bok. 
- Hej ! Nie obrażaj się ! - Gdy się nie odwróciłam z powrotem, położył delikatnie rękę na moim ramieniu. Zadrżałam w środku. - Helene Low, naprawdę masz zamiar się na mnie obrazić ? - Na te słowa wszedł do sali ktoś, którego kroki były dla mnie tak rozpoznawalne, jak moje własne. 
- Lana ! Święty Boże ! Jak.. Ale... Co... - Głęboki oddech... Wygładzenie kurtki... Tak. To na sto procent Tata.  - Czy możesz mi dziecko wytłumaczyć, czemu tu jesteś i czemu nie zostawiłaś w domu kartki, że wychodzisz z domu... No nie wiem... Nocą ! ? - Tu zaczął nerwowo stukać stopą o linoleum o brzydkim żółtozielonym kolorze.
- Bo byś mnie nie wypuścił...? 
- Lana...! 
- Wiesz, że byś mnie nie wypuścił. Dobrze wiesz. A ja musiałam wyjść. Musiałam... Coś sprawdzić. - zamknęłam oczy i przewróciłam się na drugi bok. Poczułam na sobie wzrok Damiena. 
- Sprawdzić. Sprawdzić, tak...? O północy...?! Lana.... Jestem dla Ciebie wyrozumiały z wiadomych powodów. Ufam, iż jesteś odpowiedzialną, dorosłą kobietą, za jaką Twoja Matka zawsze Cię uważała. Nie zachowuj się w ten sposób nigdy więcej, albo będę musiał poważnie zmienić o Tobie, młoda damo, zdanie. Zrozumiano...? - Ouch. Przywołał Ją. Serio nie musiał. Otworzyłam oczy i poczułam, jak jedna łza spływa po moim policzku. 
- Zrozumiano. - Ojciec wyszedł z sali. Podniosłam się i poczłapałam do łazienki. Opłukałam twarz zimną wodą. W lustrze dostrzegłam zmęczoną dziewczynę, która w żadnym stopniu nie była jak Helene. 
- Jak się czujesz ? 
- Damien, daj mi przejść. -Wlepiłam wzrok w podłogę. Poczułam, jak łzy znów zaczynają spływać mi po policzkach. Nagle chłopak wyciągnął dłoń i delikatnie muskając mój policzek otarł z niego łzy. Podniosłam wzrok tak nagle jak go opuściłam. W jego oczach dostrzegłam ogromny smutek i straszny ból. - Damien... Proszę...  Lepiej już idź...
 Czarnowłosy opuścił dłoń i skierował się do wyjścia. Kiedy obrócił się na moment, stojąc już w progu, powiedział bezgłośnie - Wybacz mi, mon cher. 
 Po tym wyszedł. Ruszyłam biegiem w stronę drzwi. Po drodze omal się nie wywróciłam, Wybiegłam na korytarz i dostrzegłam plecy oddalające się ode mnie odziane w czarną, skórzaną kurtkę.
- Damien ! Czekaj ! - pobiegłam do niego. Damien, zdziwiony moim pojawieniem się, odwrócił się niemal błyskawicznie. Biegnąc, nie zdążyłam zahamować i wpadłam prosto na niego.
- Mam cię, mon cher. - Wtuliłam się w chłopaka. Pogładził mnie po włosach i wziął moją twarz w obie dłonie. - Nie powinno cię tu być, Stokrotko. Powinnaś leżeć w łóżku. - Mówiąc to, podniósł mnie jak się podnosi pannę młodą i zaniósł do pokoju.
 Delikatnie położył mnie na łóżku. Odgarnął włosy z mojej twarzy i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
- Trzymaj się, Stokrotko. Twój ojciec zaraz przyjdzie i zabierze cię do domu. Zadzwoń, jak będziesz już szła spać. Odwiedzę cię, jeśli zechcesz. - Ucałował mnie w czoło i skierował się do drzwi.
- Ale jak ? Ojciec cię nie wpuści. - Jak niby chciał wejść w nocy do mojego pokoju ?
- Wpuści. W końcu ja cię tu przyniosłem nieprzytomną. Ktoś cię zaatakował na cmentarzu. Do zobaczenia, mon cher.
Wyszedł. Jednak zanim to zrobił, dostrzegłam w jego oczach złoty błysk. Taki sam, jak... O nie.
- Idziemy, Lana ? - Tata stał w drzwiach z przepraszającym uśmiechem na ustach.
- Tak. Chodźmy.


3 godziny później...


Wzięłam prysznic, przebrałam się w dres i spojrzałam na telefon leżący na biurku. Nagle złowrogo zabrzęczał. Wiadomość. Powoli podeszłam do telefonu i dostrzegłam na ekranie nieznany numer. Otworzyłam wiadomość. Napisaną po francusku.

Zostały ci trzy dni, Stokrotko.

O nie. Nie. Nie nie nie. To nie możliwe... A jednak... Wszystko na to wskazuje... 
Nagle ktoś zapukał w okno. Serce nieomal wyskoczyło mi z piersi. To był Damien. Jak zaczarowana podeszłam do okna i je otworzyłam. 
- Witaj, Stokrotko.- Chłopak podszedł do mnie i ucałował w policzek. - Jak się czujesz ? - Był wyraźnie zmartwiony. To nie mógł być on... A może..
Musiałam wiedzieć, czy chłopak, w którym się chyba zakochałam, próbował mnie zabić. W końcu.. To chyba by przekreśliło związek, co nie ?
- Czy to ty mnie napadłeś, wysłałeś karteczkę po francusku i tego smsa ? - Pokazałam mu ekranik iPhona. Jego oczy zrobiły się wielkie jak dwa spodki.
- Nie. ale wiem, kto to zrobił. - Z rozpaczą spojrzał na okno, przez które wszedł. - Musze iść Stokrotko. Uważaj na siebie i nie otwieraj nikomu drzwi.
- Dobrze... Damien.. - Już stał pod oknem. Podeszłam do niego i przytuliłam. - Dziękuję.
 Ucałował mnie jeszcze raz w czoło i wyskoczył.


Damien


Imbecile. Zabiję go. Odrę ze skóry. De la peau ! Gdzie on jest ?!
Wbiegłem z nadludzką prędkością do starego pensjonatu, który wynająłem. Gdzie ten idiota ?!
- Jerome !!!!!!!!!!!!!! WIEM, ŻE GDZIEŚ TU JESTEŚ !!!!!!!!!! POKAŻ SIĘ !!!!!!!!!
Zza biblioteki wyszedł mój młodszy brat. Minę miał raczej spokojną. Nie wiedział, co się stało. 
- Jak mogłeś ?! - W ułamku sekundy przygwoździłem go do podłogi. - Helenę ?! Skrzywdzić MOJĄ Helenę ??!! To za dużo, bracie !!!!!! ZA DUŻO !!!!!!!!
- To nie ja ! - wycharczał. - Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz, Damienie. 
- Ty już dobrze wiesz !!!!!!!!!    Imbecile !!!!!!!! Salaud effronté !!!!!!!! Zabiję cię, ot co !!!!
Gdzy miałem wymierzyć bratu śmiertelny cios, usłyszałem za sobą głos. Tak znajomy... A Zarazem tak zapomniany.
- Assez !!!! Zejdź z niego, synu. Nic nie zrobił. To ja próbowałem zabić Przeklętą. - Po tych słowach, poczułem, jak coś wbija mi się w plecy.
Upadłem i straciłem przytomność.


Helene

Nie mam pojęcia, co ja tu robię...
Drzwi do pensjonatu były otwarte. Weszłam więc bez przeszkód.
- Damien ?? To ja ! - zawołałam i nagle poczułam wiatr we włosach.
Przede mną stała najbardziej piękna kobieta, jaką można było sobie wyobrazić. Jednocześnie była przy tym tak przerażająca, że nie sposób nie stracić oddechu. Kobieta miała białą, nieskazitelną cerę, bielusieńkie włosy do pasa, białe tęczówki i była przy tym cała ubrana na kolor kości słoniowej - takaż spódnica i takaż bluzka z jedwabiu.
Biała spojrzała na mnie z pogardą w oczach. 
- Przeklęta. Znów się spotykamy...
- Słucha... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Krzyk urwał się równie szybko, jak zaczął. Helene upadła martwa na posadzkę. Biała kobieta kopnęła jej ciało i uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem." Gra trwa. " Pomyślała, przechodząc nad martwym ciałem Przeklętej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz